Strony

poniedziałek, 2 lipca 2012

Stara znajoma

Pędząc sprintem życia natknięcie się na starą znajomą jest jak zimny prysznic na pustyni.  Pół biedy, kiedy znajoma jakiś poważnym przewinieniem nie zaszła pod skórkę jak drzazga w wakacje. Wtedy rozmowa przemija raczej płynnie, nawet na kawkę można wyskoczyć. Sprawa lekko się komplikuje, gdy owe spotkanie zostanie zainicjonowane przez  swatkę zwaną pechem z koleżanką, którą kiedyś konie się kradło, a teraz… można co najwyżej… nic nie można. Widowisko zaczyna się uroczystym rozpoczęciem zwanym zawodami w udawaniu- kto się bardziej cieszy ze spotkania. Mówiąc (pisząc ;)) językiem bardziej przystępnym- paleniem głupa. Dalsze rozgrywki znane są każdemu  z nas. Jak wspaniale cię widzieć, właśnie o tobie myślałam, śniłaś  mi się przedwczoraj, ale nie mam twojego numeru i inne, mało autentyczne ceregiele rodem z serialu brazylijskiego.  Potem  grzeczne pytania o życie, studia i pracę, no i czy w końcu masz chłopa jakiegoś. Odpowiadać należy skromnie, bo nie lubimy sukcesu innych osób, oj nie. Jeśli kumpel bywał w domu, zapyta zapewne jeszcze o mamę, co jest nawet wybaczalne, gdyż lubili siebie nawzajem, ale… pytać o ojca, który nie żyje od dwóch lat? Głupią ciszę przerwie się pytaniem o inną wspólną znajomą. Jeśli okaże się, że z hippiski stała się zakonnicą, a ten jej przystojny facet ma kilkoro dzieci, połowę z różnymi kobietami, jedno może nas uratować. Słynne „muszę lecieć”. Przed tym oczywiście oznajmicie z całą powagą w głosie, mimo że to kłamstwo na miarę teraźniejszego rządu, że odnowicie kontakt i na kawkę można przecież skoczyć. W przyszłym tygodniu. Za miesiąc. Nigdy! 

Więc mówisz, że schudłaś 10 kg? :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz