Strony

piątek, 11 stycznia 2013

Mistrzynie makijażu vs. zagorzałe naturalistki


Słyszałam gdzieś (między jedną głupotą wypowiadaną przez mężczyzn, a drugą :)), że kiedy Bóg stworzył kwiatki, mówił „piękne”. Kiedy stworzył rybki, mówił ”piękne”. Chłopu powiedział, że idealny, a babce, że.. „Będziesz musiała się malować”. W taki właśnie sposób powstał ogromny przemysł kosmetyczny, gdzie znajdziesz i pomarańczowe fluidy i białe pomadki. Jest popyt, jest podaż.

Jako że sprawa nałożenie odpowiedniego podkładu, pomalowania rzęs i różu wydaję się aż nadto skomplikowana, babeczki robią błędy. Mniejsze, większe i ogromne. Są takie, które zatrzymały się w latach 80-tych. Nie kojarzycie? Oprócz kręconych blond włosów w nadmiernej ilości skumulowanych na grzywce, pojawiają się oznaki w postaci mocnych(rzecz by można) oczojebnych różowych ust, ogromnej ilości połyskującego, koniecznie NIEBIESKIEGO cienia na powiekach. Są i panie, których życiowym hasłem jest „więcej znaczy lepiej”, w związku z czym, podkładem wysmarowalibyśmy pań ze trzy, a tuszem do rzęs wypastowalibyśmy buty całej ekipie arystokratów francuskich. Inne znane przypadki, to panny bezbrwiowe, panny różowy placek na polikach, panny biała szyja- pomarańczowa twarz- białe uszy. Panny smokey eyes, w stylu asienaebałam. Te wszystkie panie stawiamy z jednej strony, bo po drugiej...

Panie naturalistki! One mają rzęsy długie, że nie potrzebują tuszu. Te podkłady okropne zapychają cerę. Pomalowane oczy się rozmazują przecież, pomadki wysuszają usta, a zrobienie kreski eyelinerem to wyzwanie na miarę zdobycia Kilimandżaro. Że rzęsy długie, a rzadkie-nie szkodzi. Że podkład są mineralne-nie szkodzi. Że są już pomadki mające w składzie substancje nawilżające- nie szkodzi. Tak mnie Bóg stworzył, a że nos czerwony okropnie, oczy podkrążone jak po nocy przepitej( i to codziennie!), nie szkodzi.

Kiedyś, będąc okropnie chorą, ogarnęłam swój look używając trzech kosmetyków i poszłam do szkoły. Wtedy właśnie poczułam moc ODPOWIEDNIEGO makijażu, gdy kumpel, po chwili gadki i dowiedzeniu się, że jestem chora, powiedział:

-Nie widać.
-To makijaż. 
-Nie widać.

Wtedy właśnie, makijażowe mistrzynie dostały po gębie tak samo jak naturalistki. Wygrałam ja-chora, maźnięta podkładem, tuszem i bronzerem. Voilà!

Jeśli myśleliście, że się opindalam przez ten czas, co mnie nie było, to... na dniach info, co w trawie piszczy! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz