Zaplanowali koniec świata na przedświąteczny okres. Człowiek będzie pędził z karpiem pod pachą, piernikiem pod drugą, w zębach mając kapustę i groch. I ma jakieś tsunami trzasnąć, w szczegóły jeszcze nie wchodziłam. Możemy na Sopot wyskoczyć na jedną z imprez z cyklu Apokalipsa. Mam jeden chleb zamrożony, orzechów trochę i mnóstwo kasz. Chcecie to wpadajcie! Ze smutku, że koniec świata napijemy się, jak nigdy dotąd i zrobimy sobie(w razie, gdyby te Indiany się pomyliły) swój własny koniec rzeczywistości, zwany kacem. A nawet, jak jednak będzie ta fala ogromna, to będziemy zbyt pijani, by dostrzec. Gdyby jednak impreza końcowoświatowa przedłużała się, i słabsze osobniki wyginęłyby już dawno, albo gdyby była bida okropna i nędza, pamiętajcie! Nie palcie nigdy historycznych zbiorów z bibliotek narodowych, jak w tym filmie! Nie kłóćcie się! Nie opuszczajcie stada! Możecie z to zjeść moje pośladki, gdybym zamarzła. Naje się całe plemię, a ja zawsze lubiłam karmić ludzi, bo to dla mnie radość, jak im się uszy trzęsą od wcinania. Wracam więc do świątecznego gotowania. Gdyby jednak znowu kłamali :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz