Rzecz dzieję się zazwyczaj w poniedziałki. Wypoczęci po weekendzie ruszają do boju. Przed samą inwazją-pogaduszki z innymi hobbistami polowania na lumpy. Koło wejścia ustawiające się kolejki, gdzie z minuty na minutę czekających i emocji coraz więcej. Podejrzewam nawet, że emocje podobne do czekających przed otwarciem sklepu w czasie posezonowych wyprzedaży gdzieś w Wielkiej Brytanii, w Primarku jakimś, albo co. Kto był, ten wie. Zerka się co moment na zegarek, a jak zegarka nie ma, nie szkodzi. Pytające się siebie nawzajem babeczki o godzinę wystarczą, aby wiedzieć, że do owego momentu już tylko 3 minutki. Do drzwi podchodzi pani ekspedientka. Znowu sytuacja- kto był, ten wie, że panie lumpeksowe raczej przy wadze są, pewnie nie bez przyczyny- w razie zbyt agresywnej inwazji pupą się atak odbije, albo inną częścią ciała na "p". Otwierają się wrota raju. Pędzą, na łeb, na szyję, a raczej na lumpy.Wiedzą, że należy obrać cel- albo kardigan, albo Levis'y .Metod polowania jest parę, najbardziej znana- po materiale. Jeśli jest dobrej jakości, a po pewnym czasie i kaszmir się widzi od razu, do koszyka. Potem będzie czas na coś tak prozaicznego, jak przymierzanie. Jeśli uda się znaleźć coś naprawdę wspaniałego, patrzą inni sępiącym okiem, chociaż same niezłe perełki w koszu mają. Po pierwszym przejściu maratonu- kolejny. Może ktoś odłożył coś, może nie jego kolor, albo rozmiar. Emocje powoli się zmieniają. Z podniecenia i poddenerwowania, przechodzi się w samozadowolenie i poczucie zaradnej oszczędności. Nie nikt inny, tylko ja kupiłam ogrom wspaniałych rzeczy w lumpeksach, Ralph Lauren,100 % kaszmiru, 100% jedwabiu. To możliwe, sprawdź i Ty. Wystarczy uwierzyć, że tak naprawdę to herezją jest, że mężczyźni są od polowania... ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz