Wczoraj spędziłam wieczór w Uchu. Do Kari Amirian podchodziłam sceptycznie, lubię raczej muzykę energetyczną, dająca kopa, a nie smęty i swawolki(nie ukrywam, takie miałam wrażenie po przesłuchaniu paru piosenek). Do koncertu przekonało mnie jednak porównanie Kari do Bjork i opis "połączenie indie pop z alternatywą" oraz Kasia(dzięki!)
Pomyślałam, że może na żywo będzie inaczej?
fot.Martyna Galla |
Oj było! Przepięknie ubrana Kari Amirian, w bluzce inspirowanej stylem indiańskim i skórzanych spodniach, CUDO! Wyglądająca mniej więcej tak:
fot. ishootmusic.eu |
Przeskromna, wspaniale wprowadzająca w klimat. Sama muzyka- ogromnie naturalistyczna(można było usłyszeć... uwaga! skrzydła ptaków!:)) Bębny, skrzypce, organy, wiolonczela, bas. Niesamowita energia, klimat stworzony przez brak przerw między piosenkami i charyzmę samej Kari, która całą publiczność "zmusiła"(a my się chętnie poddaliśmy) do powstania i klaskania. W tle specjalnie przygotowane wizualizacja kolektywu Wooom. Wiecie co było w tych animacjach? WILK, na przykład.
Kari, dzięki!
Moje ulubione <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz