Strony

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Praktyka!

Praktyka czyni mistrza, a niejeden uczeń mistrza przegonił! Ćwiczę więc pisanie tu i tam, gdzie się da, na portalach nieznanych nikomu, mając jednocześnie cichą nadzieję, że kiedyś, kiedy będę już stara(ale nie pomarszczona!), będzie robić wrażenie praktyka odbywana właśnie tam... :)






Już tylko osiem tekstów na tym portalu, potem jedynie miesiąc samodzielnego wstawiania tekstów i(uwaga!) dostanę identyfikator ich dziennikarza! Robi wrażenie... 

czwartek, 23 sierpnia 2012

Kultura picia


Grupka przyjaciół zebrała się, by świętować okazję zacną. Urodziny jednej z panien to nie lada impreza! Schłodzone wino musujące, a'la szampan, zostało wchłonięte szybko, można by powiedzieć nawet bardzo. Potem kolejna urodzinowa butelka, tym razem z zawartością w kolorze różowym. Tutaj jubilatka zrobiła wielki błąd. Chcąc pokazać jakże wielką wdzięczność za prezencik( mimo że nawet osobie, która prezent dała, wino nie smakowało...) dwoma szybkimi ruchami, w porywach trzema, napełniła żołądek trunkiem z kotem na butelce. Zakończyli „beforek” ogórkami kiszonymi, które były swoistym wstępem do dalszej, jakże niespodziewanej części wieczoru.

Już idąc główną ulicą miasta mieli niezły humorek. Jakieś takie żarciki, z kategorii „nieśmiesznych, ale śmiesznych tylko dla pijanych...” przewijały się gdzieś między zerkaniem w okna wystawowe, a przystankiem w sklepie o nazwie płaza. Tam zaopatrzyli się w inny rodzaj alkoholu, zwanego browarem. Nielegalnie przeszli więc do głównego miejsca imprezy, a mianowicie... Do wspaniałej, studenckiej, retro knajpy, gdzie wódka kosztuje całe... 4 złote! Jeszcze promocja była- jak się kupiło dziesięć, to 2 złote zniżki! Zaoszczędzili więc całe dziesięć złotych, bo owej wódki kupili(w sumie) 2 litry. Na trzech(niepijący, robiący masę żółnierzyk, dwudziestoletnia, stara dupa podczas menstruacji i barman, który nie wie, że od wymieszania paru rodzajów alkoholi się rz... wymiotuje)

Cytrynówka, miętówka, miodówka, orzechówka, grejfrutówka(jakkolwiek się to pisze) i inne wynalazki z 32 % alkoholem w składzie, skutecznie wybiły towarzystwo z rytmu. Jeden zasnął na ulicy, ktoś inny miał syndrom sprzątania wymiocin butem, a trzeci skutecznie przeraził mamę swoją nietrzeźwością!

Na szczęście, w towarzystwie znalazły się dwie wspaniałe duszyczki skutecznie ratując ekipię z opresji i jednej z duszyczek chłop, co rano do roboty wstawał, a po zachlane towarzystwo przyjechał. Autem! Ryzykując zabrudzeniem albo koniecznością całowania się z którymś z panów. Tak, tak... takie mają pomysły dwudziestoletni ludzie, o czym przekonała się pierwszy raz w życiu dziewczyna, która jeszcze pare dni temu była niewinną nastolatką.



Lub inne słynne zdanie"ze mną się nie napijesz? ;)


piątek, 17 sierpnia 2012

Damą być


Mimo że od czasu dłuższego towarzyszy w życiu mi jedna osoba, za każdym razem kiedy ma katar, prosi mnie o chusteczkę. Ja, jako że kataru nie mam nigdy, a niezwykłą umiejętność do ubrudzenia się czymkolwiek do jedzenia nie uważam za wystarczająca, aby zagracać moją torebkę, rozczarowuje ową osobę i odchodzi z kwitkiem. Nie jest jednym z tych, co to katar połkną, albo niczym żurki spod monopolowego zatykając jedną dziurkę, drugą wydzielinę usuną. Pędzi więc, na łeb na szyję, do innej dziewuchy w towarzystwie, bo pewnie chusteczkę ma. I ma, bo jest damą.

Prawdziwa dama ma więc w torbie chusteczki np. na wypadek pewnego delikwenta, co ma katar, albo gdy ktoś sobie palec rozetnie nożykiem do listów, czy dlatego, że w toaletach publicznych papier ma podejrzane pochodzenie. Nosi też  grzebienie, by grzyweczkę przeczesać w momencie każdym, potarganego kitka ujarzmić, bo damie nie wypada kołtuna mieć na głowie. Jeszcze ktoś pomyśli, że i w środku, znaczy w głowie, bajzel jest. Gdyby ciśnienie niskie było, albo za wysokie, warto mieć ze sobą parę tabletek przeciwbólowych. Nawet, kiedy upał i żar się z nieba leje, może być(przecież to jest OCZYWISTE!) urwanie chmury, więc opcję są dwie- albo parasolka, modna jakaś, w kropeczki, groszki lepiej, albo... wykonany z siatki płaszczyk(gdyby przy urwaniu chmury było tornado i gwizdnęło nam parasol). Nawet jeśli menstruację ma regularną nosi i tampony i podpaski, udowadniając przy tym przezorność innym nie-damom. Lusterko, na wypadek makijażowych poprawek szminką, którą wyjmuję z jednej z dwóch kosmetyczek. W drugiej- wcześniej wspomniane tabletki, tampony, plastry, bandaż, temblak, może kule...? Chcąc być jak bohaterki Seksu w wielkim mieście, światowe takie i zabiegane, nosi notatniki, a wraz z nim parę długopisów, możliwe, że na każdy dzień tygodnia inny kolor. Wiadomo, że damy nie nocują poza domem, ale znam i takie, co noszą ze sobą majty i szczoteczkę do zębów...

Damy czują się więc damami w 100 procentach! Mają wszystko, co NIEZBĘDNE do życia, zaskakują przystosowaniem do każdej sytuacji, są takie przezorne i ubezpieczone. Problem tylko w tym, że nosząc takie wielkie torby wyglądają jak wielbłądy, a nie damy. Co by było, gdyby miały dzieci a wraz z nimi kredki, soczki, jabłuszka, pieluchy, mokre chusteczki...? Nie... damy chyba dzieci nie mają. Najwyżej łasiczki. 


wtorek, 14 sierpnia 2012

Tymczasowe zajęcia

Jakże długa przerwa spowodowana była nie tylko lenistwem! Pomijając fakt, że dziesięciolatki potrafią być absorbujące, koleżanki z pracy chorują nie wtedy, kiedy mogłyby, a biuro podróży upadło wraz z moją wycieczką do Czarnogóry na czele... ;) Intensywnie przeżywam ostatnie dni nastu lat, przeplatając pisanie gdzieś między Żubrówką, a przypominaniem każdemu o konieczności obdarowania mnie prezentem, najlepiej-kilkoma!

Poniżej tekst na trójmiejskim portalu, gdzie uczę się nie tylko pisania o duperelach, ale dziennikarskiego sznytu.





Jest jeszcze jedna sprawa, ale o tym, kiedy dojdzie do skutku! :) W każdym razie, kiedy proszą Cię o alternatywny tekst, bierz poprawkę na to, że sformułowanie "przepici filmowcy" jest zbyt "offowe", "hipsterskie", czy po prostu złe!


czwartek, 2 sierpnia 2012

Szmatex, lumpex i zachodni second-hand

Jest na świecie coś wspanialszego i dającego większą ilość emocji niż jedzenie i zakochanie razem wzięte. Nie chodzi o nowinę, że Twój ukochany zespół zagra niedługo w naszym kraju, ani o fakt dostania się na wymarzone studia. Mowa o lumpeksie, a dokładniej... dostawie!

Rzecz dzieję się zazwyczaj w poniedziałki. Wypoczęci po weekendzie ruszają do boju. Przed samą inwazją-pogaduszki z innymi hobbistami polowania na lumpy.  Koło wejścia ustawiające się kolejki, gdzie z minuty na minutę czekających i emocji coraz więcej. Podejrzewam nawet, że emocje podobne do czekających przed otwarciem sklepu w czasie posezonowych wyprzedaży gdzieś w Wielkiej Brytanii, w Primarku jakimś, albo co. Kto był, ten wie. Zerka się co moment na zegarek, a jak zegarka nie ma, nie szkodzi. Pytające się siebie nawzajem babeczki o godzinę wystarczą, aby wiedzieć, że do owego momentu już tylko 3 minutki. Do drzwi podchodzi pani ekspedientka. Znowu sytuacja- kto był, ten wie, że panie lumpeksowe raczej przy wadze są, pewnie nie bez przyczyny- w razie zbyt agresywnej inwazji pupą się atak odbije, albo inną częścią ciała na "p". Otwierają się wrota raju. Pędzą, na łeb, na szyję, a raczej na lumpy.Wiedzą, że należy obrać cel- albo kardigan, albo Levis'y .Metod polowania jest parę, najbardziej znana- po materiale. Jeśli jest dobrej jakości, a po pewnym czasie i kaszmir się widzi od razu, do koszyka. Potem będzie czas na coś tak prozaicznego, jak przymierzanie. Jeśli uda się znaleźć coś naprawdę wspaniałego, patrzą inni sępiącym okiem, chociaż same niezłe perełki w koszu mają. Po pierwszym przejściu maratonu- kolejny. Może ktoś odłożył coś, może nie jego kolor, albo rozmiar. Emocje powoli się zmieniają.  Z podniecenia i  poddenerwowania, przechodzi się w samozadowolenie i poczucie zaradnej oszczędności. Nie nikt inny, tylko ja kupiłam ogrom wspaniałych rzeczy w lumpeksach, Ralph Lauren,100 % kaszmiru, 100% jedwabiu. To możliwe, sprawdź i Ty. Wystarczy uwierzyć, że tak naprawdę to herezją jest, że mężczyźni są od polowania... ;)