Strony

czwartek, 31 maja 2012

Nietykalna nijakość Polaków, czyli recenzja "Nietykalnych"


          Wiele razy oglądamy film pod wpływem czyjejś recenzji. Tak było i tym razem. Liczyłam na dramat, lekko psychodeliczną historię- na to wskazywały reakcje ludzi, którzy już owy film oglądali. Zawsze robiąc specyficzną, wygiętą w zadumie minie, polecali film, a ja myślałam „o, zaserwuję kolejny ciężki film w środowy wieczór, aby mój towarzysz kina nie zapędził się w sinusoidzie uczuć znajdującej się na szczycie zwanej szczęściem, radością i uśmiechem ;)”.
        „Nietykalni” to film o czymś, co wydawać się może chwytem marketingowym, niczym u Kabaretu Mru- Mru i ich zupkach chińskich. Dwa zupełnie inne światy, styczność, która na początku wywołuje niedowierzanie, a potem... Potem jest tylko lepiej. Historia zdarzyła się naprawdę, chociaż ciężko w to uwierzyć. Opowiada o Driss'ie, który wychodząc z więzienia potrzebuje podpis, iż był w miejscu wyznaczonym przez urząd, w celu zdobycia pracy. Owy podpis potrzebny jest do zdobycia zasiłku, w przypadku niedostania posady. Co się jednak stanie, kiedy Phillippe'owi, sparaliżowanemu w wypadku multimilionerowi spodoba się Driss i zechce, aby to właśnie on został jego opiekunem? By podawał mu telefon, zakładał rajstopki, karmił i wsadzał ręcę tam, gdzie codziennie dłoni się nie wkłada? Zaczyna się niesamowita relacja, między biednym, a bogatym, czarnym, a białym, sprawnym, silnym, a słabym i kalekim. Związek przepełniony brakiem współczucia, absurdalnym poczuciem humoru, który śmieszy każdego, ze względu na przekraczanie granic. Świetny komedio- dramat, choć może się wydawać, że oba gatunki są tak sprzeczne, że nie da się ich połączyć. W tle paryskie slumsy, bieda, konflikt Drissa z matką,  problemy emocjonalne córki Phillippe'a, lecz także miłość, romanse i niepewność związana z kalectwem. Odejście Driss'a, powrót i wielka przyjaźń.
         Do teraz nie wiem, dlaczego ludzie tak reagują na ten film. Czy przytłacza ich kalectwo, prawdziwa przyjaźń, czy szczęście? Przytłacza na tyle, aby innym polecać film tak beznadziejnie, że aż się nie chce oglądać? „No... , fajny film”- powiedziała z czymś bliżej nieokreślonym w głosie Mariola i jadła dalej kanapkę. 



     

A tutaj zwiastun, gdyby ktoś nie był przekonany, czy warto iść do kina- WARTO, WARTO, WARTO! :)

poniedziałek, 28 maja 2012

niedziela, 20 maja 2012

Homo Studentus Sesyjnus


       Jest taki okres w hulankowym życiu studenta, kiedy z beztroskich imprezowiczo- zabawiaczy zmieniają się w istnych Einsteinów. Darwinów. Freudów. Marksów. Lecz... jeśli jednak tak nie jest, zamieniają się chociażby w Kolumbów chcących odkryć nową drogę. Do zdania bez przemęczania. Lub przynajmniej wykombinowania nowego sposobu ściągania do zdania. Jak zwał tak zwał.
     Metod jest wiele. Od prehistorycznej małej karteczki(zamieszczonej we włosach, pod spódnicą, pod butem...), poprzez wyryte na długopisie najważniejsze informacje(o dziwo, cały semestr mieści się na... 20 centymetrach kwadratowych!), aż po napisane specjalnym „znikającym” długopisem wszystkiego na kartce i podświetlanie, kiedy żandarm nie patrzy. Zawsze jednak znajdzie się jakiś kolega żandarma, kapral jakiś, albo inny majtek i po nas- szczerze, nie polecam!
     Teraz czyta dla Państwa Krystyna Czubówna. „Jednak aby doszło do samego decydującego egzaminu podczas którego Homo Studentus Sesyjnus może zaprezentować swoje możliwości(zazwyczaj marne), ZALICZYĆ należy ćwiczenia. Oj, jaki biedny gatunek Homo Studentus Sesyjnus. Mnoży się i troi przed ćwiczeniowcą, a ten niedostępny jak młoda samica- dziewica. Oznajmia „ Nie było pana trzy razy, a można dwa. Koło niezaliczone. Nie wiem co z panem zrobię.” Jednak Homo Studentus Sesyjnus ma już plan na takich niedostępnych typów. Chodzi i ględzi, wierci dziurę. Okazuję się, że zna na pamięć godziny konsultacji, z naciskiem na „profesor” mówi do niedostępnego, chwali ostatnią publikację i od zawsze interesuję się właśnie tą tematyką. Po prostu, system edukacji uniemożliwia rozwój tak wybitnym jednostkom, jak owy Homo Studentus Sesyjnus, ale jeśli da mu pan, pfu, przepraszam, PROFESOR szansę...” I pod wpływem zalotów ćwiczeniowca ulega. Czyta dalej Krystyna Czubówna: „ Jednak Homo Studentus Sesyjnus nie jest gatunkiem wytrwałym. Kiedy okazuję się, że jednak tematyka nie jest tak interesująca, jak próbował przekonać sam siebie, chce znaleźć inne metody na ZALICZENIE. Z pomocą przychodzą mu inne jednostki Homo Studentus Sesyjnus, które licząc na najbliższe odwzajemnienie pomocy, pomagają rozwiązywać kolokwia. Czasem jednak zdarza się tak, iż osobnik musi zmierzyć się z problemem „sam na sam”, wtedy może liczyć jedynie na grupy Homo Stydentus Sesyjnus, które łaskawie udostępnią poprzednie wzory zaliczeń. Najlepiej z rozwiązaniami. W zamian za to jednak Homo Studentus Sesyjnus musi chwalić ową grupę pod niebiosa, postawić przywódcy(staroście) kawę z automatu. Biorać pod uwagę fakt powszechnej biedoty panującej wśród owego gatunku jest to nie lada wyczyn.
     Owy mechanizm proszenia, błagania i próby wywołania litości Homo Studentus Sesyjnus musi powtórzyć co najmniej parę razy. W tym czasie przyjmuję środki o nazwie „Sesja” mające dać mu najdzwyczajną moc. Nie śpi po nocach. Jest bardzo, ale to bardzo biedny i markotny. Powtarza wraz z innymi jak mantrę „zaliczymy, zaliczymy” Wywołuje u rodziców proszących o spełnianie obowiązków domowych poczucie winy. Jest sesja. Niczym okres godowy u pawi.
     Zdarza się jednak czasami, że nie starczy sił, SZCZĘŚCIA, tabletek "Sesji" lub osobnik Homo Studentus Sesyjnus jest wyjątkowo wyczerpany wcześniejszym semestralnym wysiłkiem. Kiedy nie uda się ZALICZYĆ sesji podstawowej, na ratunek niczym in-vitro pędzi sesja poprawkowa. Można sesję POPRAWIĆ. POPRAWIĆ ZALICZENIE. Też brzmi całkiem nieźle, a rezultat- ten sam!



W związku z tym życzę wytrwałości, niekończących się siłodajnych tabletek i wyrozumiałości, iż i ja znikam na parę dni :)

niedziela, 13 maja 2012

Wojna o miejsce. O jaśka. I o to, komu wolno trzymać kołdrę między nogami!


      Świat karmi nas utopijnymi wizjami świata, rzeczywistość wygląda jednak zupełnie inaczej. Zabierze ulubioną poduszkę, odkryje w nocy, na końcu wbijając łokieć w plecy! To rzeczywistość. Rzeczywistość spania razem!
       Z ogromną nadzieją, że może owa noc będzie trochę inna kładą się spać. Pan i Pani. 
Pani na twarzy mając krem, na razie nie kładzie się czołem w stronę poduszki, niemniej jednak nie przeszkadza to owej Pani „jaśkiem” się nie podzielić z Panem. Pan lekko zirytowany uważa więc, że chociaż należy mu się za to kołdra, ale nic bardziej błędnego. „Za to piwsko, co wychlałeś” powiada w myślach Pani i raz dwa, kiedy Pan nie patrzy, kołdrę zwija w zgrabny rulon i wkłada między nogi. Poddenerwowanie samca rośnie, ale zgodnie z „miłość cierpliwa jest” lekko przysapuje, nic nie mówiąc. Apogeum wytrzymałości Pana nie zostaje nawet osiągnięte, kiedy Ona, mimo, że „jaśka” nie potrzebuje, musi go mieć gdzieś w pobliżu, czytaj: nikt inny nie może go używać, nawet jeśli leży na ziemi! Zasnąć spokojnie On nie może, bo Pani słyszy, że Pan chrapie, mimo że(jego zdaniem) nie chrapie. Chrapie, czy nie chrapie? Oto jest pytanie.  Poza tym, nie można leżeć z rękoma złożonymi, jak w trumnie! Pan jest spokojny. Ale kiedy dostał łokciem w plecy, a potem z kolanka w udko... Mówi dość. Zabiera „jaśka”, tyłkiem się obraca, eliminuje nadmiar kołdry u Pani. Rano słyszy jeszcze, że nigdy Jej w nocy nie przytula, a jak przytulał... to że za bardzo! Jak się okazuje- nadzieja matką głupich, a i najgorsza matka wie, że rozwiązaniem problemu byłoby spanie osobno... 
     Mimo to, kładą się spać razem i razem się budzą, bo dobrze mieć siebie nawzajem w pobliżu. Po prostu.

O kupnie drugiego "jaśka" nie ma mowy! To psuje równowagę w naturze!



Czasem nawet pies z kotem lepiej się dogadują w pewnych kwestiach niż Homo Sapiens! :)

czwartek, 10 maja 2012

Okropne wege herezje!

Zaczynamy! :)

1. Istnieją takie składniki odżywcze istniejące tylko w mięsie- BZDURA!
żelazo- produkty zbożowe, zielone warzywa liściaste, warzywa strączkowe, suszone owoce, orzechy
wapń-orzechy, suszone owoce, mleko sojowe i tofu, mleko krowie, jogurty, ser
B12- drożdże, soki owocowe

2. Człowiek potrzebuje do życia niezbędnych aminokwasów zawartych w mięsie- BZDURA!
Owszem mięso zawiera aż 21 cennych aminokwasów, jednak człowiek potrzebuje ich w dziennej diecie jedynie 8. Owa ilość znajduję się w takich produktach jak ziemniaki, pomidory, platki owsiane, ryż, czy pszenica.

3. Człowiek potrzebuje białka zwierzęcego, aby w pełni sił iść przez życie- BZDURA!
Od lat instytucje zajmujące się zdrowym żywieniem przekonują, że ludzie powinni ograniczyć spożywanie białka!
Powody: 
* nasz organizm potrzebuje niewielkie ilości białka, lecz przede wszystkim nie potrafi go magazynować, długo je trawi, marnując naszą energię na coś zupełnie zbędnego- w efekcie białko nie zamienia się, ani na węglowodany, ani na tłuszcze.
*nadmiar białka rozkładany jest w wątrobie- wydalany przez nerki jako mocznik(w efekcie owe narządny nadmiernie pracują, co wpływa na zmianę tkanki nerwowej!) 

4. Nadmiar mięsa w diecie powoduje szereg chorób- PRAWDA!
* duże spożycie wołowiny i wieprzowiny- miażdżyca, nowotwory, rak jelita grubego i odbytu, choroby metaboliczne, reumatoidalne zapalenie stawów, zawały serca, otyłość
*zamiana mięsa czerwonego na białe nic nie da- obecnie ptaki faszerowane są antybiotykami, które służą zarówno zwiększeniu masy ciała, jak i zapobiegnięciu chorobom związanych z nieprawidłową hodowlą. Jeśli nie masz pieniędzy, aby kupić kurę z ekologicznej hodowli- lepiej nie jedz mięsa w ogóle!

5. Hodowla mięsa jest bardzo nieekologiczna-PRAWDA!
Na 10 kg soi przeznaczonej dla bydła otrzymujemy 1 kg mięsa, do wytworzenia którego zużywa się 100 000 litrów wody! Dzienna porcja warzyw wymaga zużycia jedynie ok. 100 litrów wody :)


Nigdy nie namawiałam nikogo, aby przestał jeść mięso. Uważam jednak, że ten tydzień sprzyja. Jestem zdemotywowana niewiedzą ludzi, standardowym pytaniem, które zna każdy wege- "to co Ty jesz?!" i dyskryminacją w restauracjach. Przykro mi, jak muszę wychodzić z kolejnego lokalu, bo mogę zjeść tylko przystawkę, a kucharz za dychę nie potrafi dla mnie nic przygotować. Tym bardziej dziękuje pewnemu panu, który mimo że wcina mięso,wspiera mnie i szuka miejsc, gdzie możemy jeść razem. A w sobotę- wege grill! Z panią wege od 14 kwietnia(tak!tak!tak!) i z panią byłą wegę, którą jeszcze przekabacimy na dobrą stronę mocy! 




poniedziałek, 7 maja 2012

Wege tydzień!

Jeśli kiedyś chciałeś spróbować lub  masz błędne przekonania o diecie wegetariańskiej- właśnie w tym tygodniu masz świetną okazję do spróbowania na czym to tak naprawdę polega! Rusza ogólnopolski tydzień wegetarianizmu! Zapoznajcie się z paroma przepisami na http://zwegowani.pl/, zróbcie listę zakupów i ruszajcie w nieznane! Tydzień wegetariańskiej obfitości na pewno nie zaszkodzi :)

Na fejsbukowej stronie Fundacji Viva! plan imprezy w Warszawie- jeśli ktoś z Was akurat tam przebywa.

Na dniach obalę parę wege- mitów, wstawiając przy tym zdjęcia plus opisy kilku sprawdzonych potraw.




Tymczasem idę na kozetkę do psychiatry, w końcu według WHO jestem chora psychicznie :)

sobota, 5 maja 2012

Koko Koko Euro Spoko! :)

Koko koko euro spoko,
Piłka leci hen wysoko,
Wszyscy razem zaśpiewajmy,
Naszym doping dajmy!

   Nucę sobie od paru dni i przestać nie mogę.Wstyd. Taka mądra dziewczyna, a nie wie, że to hańba dla polskiego narodu, aby taka piosenka nas reprezentowała! Polacy pałają nienawiścią do "Jarzębiny". Nie głosowali, nie interesowali się, ale nienawidzą. Pokrywa mi się to trochę z wyborowym standardzikiem, kiedy "sejm jest zły, wszystko jest złe, ale ja nie jestem zły, bo ja nie głosowałem na to zło- nie głosowałem w ogóle!"
 Mi się podoba- świetnie przedstawia polski folklor, którego się nie wstydzę. Babcie śpiewają, trochę naśladując kurki. Są i skrzypki i tamburyn. Refren wpada w ucho- jest łatwy do zapamiętania, powtórzenia przez obcokrajowców. Kobiety podskakują wyżej niż niejeden z polskiej reprezentacji, a ikry to mają na pewno więcej niż niejeden śledź zjadany do polskiej wódki. Polską wódkę piją, a folkloru nie lubią... 
 Tekst ma nawet trochę więcej sensu niż "Let's get loud" J. Lopez(będący hymnem podobnego wydarzenia) i mniej niż "Czyste szaleństwo"- moim zdaniem nie szkodzi. Jeśli hymn śpiewa, ktoś inny niż Górniak- jest ok! :)