Strony

wtorek, 2 kwietnia 2013

Na zdrowie!

Nie macie jeszcze planów na ostatni weekend czerwca? Macie- to zmieńcie je koniecznie!
W Zatoce Sztuki odbędzie się pierwszy w Polsce festiwal promujący zdrowe, ekologiczne życie, w zgodzie z naturą.


"Podczas festiwalu odkrywać będziemy różne praktyki jogi,wiedze na temat odżywiania,ekologii,medytacji,ruchu oraz masaży.(...) niezapomniany weekend,w którym nauczycie się jak dbać o siebie i innych ,jak sprawić aby żyć w harmonii z własnym ciałem oraz naturą."

Nauczumy się, jak dbać o siebie, co jeść, jak jeść, jak fitnesować twarz(sic!), poćwiczymy i jogę i posłuchamy muzyki, zaopatrzymy się w naturalne produkty, by potem nimi... się wysmarować, wypilingować i wypachnieć! Powiem Wam ja, jak to zrobić, by z tego, co mamy w chałupie dało się upiększyć ciało :)

Info o moich warsztatach:


Zapraszam Was tym bardziej, że wstęp na cały dzień festiwalu wraz z imprezką kosztuje jedyne 12 zł, a wiedza jest tak ogromna i zróżnicowana, że każdy znajdzie coś dla siebie.

To jak? Jakie macie plany na ostatni weekend czerwca? ;)

środa, 27 marca 2013

EKO H&M

W marcowym wydaniu magazynu H&M znajdziemy mnóstwo informacji o ekologii. Jeśli wpadnie Wam w ręcę papierowe wydanie-bierzcie śmiało, bo jest, co czytać!


Anna Dello Russo, redaktor naczelna Voque Japonia
"Moja ulubiona eko-wskazówka brzmi-prowadź zdrowy tryb życia. Jestem wegetarianką, używam produktów organicznych i ćwiczę jogę. Staram się także spędzać jak najwięcej czasu na świeżym powietrzu z moim psem"

Victoria Moss, redektorka ds.mody InStyle
"Zanim kupię coś nowego, przetrząsam w myślach swoją szafę w poszukiwaniu przynajmniej pięciu rzeczy, z którymi mogłabym to zestawić. W ten sposób nie kończy się na mnóstwie przypadkowych ubrać albo, co gorsza, na konieczności dokupienia kolejnych, pasujących do nich części garderoby."



Cory Kennedy, modelka i it-girl
"Zanim wyjdziesz na zakupy, pomyśl. Ja nie ruszam się z domu bez eko-torby- noszę ja zawsze w torebce. Plastikowe reklamówki trzymam w specjalnym pojemniku i używam ich jako worków na śmieci lub wykorzystując ponownie w inny sposób. Żadna się nie marnuje."


Yasmin Sewell, konsultantka ds.mody
"Staram się, żeby ekologiczne myślenie i związane z tym wybory stały się częścią mojego stylu życia. Na przykład rano, gdy zamawiam kawę proszę, aby podano ją w moim kubku termicznych, który mam zawsze ze sobą."

Isabelle Kountoure, dyrektor ds. mody, Wallpaper
"Z podróży zawsze przywoże do domu hotelowe mydło, jeśli podczas pobytu nie zużyłam go do końca. W przeciwnym razie wylądowałoby w śmieciach, a to zdecydowanie nie jest korzystne dla środowiska. Możecie sobie wyobrazić, mam całą baterię mydeł w łazience."




Precyklingować
Projektować jakąś rzecz z myślą o ponownym jej wykorzystaniu. Może odnosić się do wszystkiego: od okryć wierzchnich (Christopher Raeburn jest w tym prawdziwym mistrzem) po kuferki na kosmetyki.

Recyklopata
Osoba, która ma obsesję na punkcie recyklingu.

Wełna tybetańskich jaków
Wełna zbierana wiosną przez nomadów, w okresie gdy jaki gubią gęste runo. Używana obecnie przez wpływowe modowe marki, jak choćby Hermès, jako alternatywa kaszmiru.

Tok myślenia „od narodzin do narodzin”
Ma miejsce wtedy, gdy zużyty produkt staje się surowcem wtórnym, z którego można zrobić coś nowego. Przykład: nowa kolekcja Earthkeepers marki Timberland, która z łatwością rozkłada się na czynniki pierwsze, mogące posłużyć do zrobienia kolejnych butów. Zobacz także: precyklingować.

Akcesoria biodegradowalne
Jak sama nazwa wskazuje, te przedmioty, jeśli zachodzi taka potrzeba, rozkładają się na naturalne pierwiastki, co oznacza, że teoretycznie, zamiast do kosza, możesz wyrzucić je na przykład w lesie, jeśli ni z tego, ni z owego naszłaby Cię nagła ochota pozbycia się ich podczas spaceru. Ale sądząc po przepięknych biodegradowalnych butach z kolekcji Stelli McCartney jesień/zima 2012, raczej Ci to nie grozi.


Współkreatywność
Mówi się o niej wtedy, gdy jako konsument jesteś zaangażowany w proces projektowania, dzięki czemu w Twoje ręce trafia wyjątkowa rzecz, którą będziesz kochać i dbać o nią przez długie lata. Zobacz także: Twój ulubiony model torebki Freitag.

Butelka PET
Albo inaczej idealny materiał na przyszłe wcielenie Twojej stylowej sukienki z kolekcji H&M Conscious Exclusive.

Długowieczność
Pojęcie odnoszące się do długości życia modnych ubrań, które nie mają żadnych skrupułów, aby zadomowić się na całe lata w Twojej szafie. Przykład z ostatniej chwili: Levi’s stosuje specjalne wzmocnienia, dzięki którym brzegi spodni są praktycznie nie do zdarcia.

Niestety nie udało mi się znaleźć w sieci artykułu " Moda staję się ekocentryczna" ,  niemniej... zajrzyjcie na http://www.hm.com/pl/life#przestaw_si_na_tryb_eko po więcej inspiracji! :)

niedziela, 24 marca 2013

Wywiad z Wiolą Wabnic

Przedstawiam Wam Wiolę Wabnic, blogerkę(www.wwabnic.blogspot.com), fashionistkę i eksperta ds. marketingu internetowego. 

W rozmowie z Nią próbowałam się dowiedzieć, czym jest ecodesign, dlaczego robi taka furorę i czy Vivienne Westwood jest szalona ;) Zapraszam do czytania pierwszego na blogu wywiadu, który wkrótce także ukaże się na stronie www.ekomama.pl .
Jestem bardzo szczęśliwa, że eko seria cieszy się taką ilością odwiedzin.
Jesteście GENIALNI! 

Po ekologicznych jajach, kosmetykach i samochodach na prąd przyszła pora na… ekofashion. Czym jest i dlaczego się pojawił?
Można powiedzieć, że to nowy trend, który stara łączyć się modę, design z ekologią. Pojawienie się go świadczy o coraz większej świadomości społecznej. Nie jest to temat popularny, aczkolwiek powinien być popularny, ponieważ społeczeństwo powinno dążyć do ochrony zasobów naturalnych. 

Dlaczego więc niektórzy słysząc „eko”, mają dreszcze i reagują alergicznie?
No właśnie, skąd bierze się w nas taki opór do wszystkiego, co jest eko? Mylnie wydaję nam się, że to co ekologiczne, musi być drogie, brzydkie i niemodne. Staram się właśnie obalić ten mit. Podczas swoich wykładów udowadniam, że to co ekoo może być modna, tanie i innowacyjne. 


Zakręcam wodę myjąc zęby, odłączam ładowarkę, której już nie używam, co jeszcze?
Przede wszystkim mam kilka zasad, których przestrzegam. Są one, zarówno ekologiczne, jak i ekonomiczne! Kupuj tyle, ile potrzebujesz, przemieszczaj się środkami komunikacji miejskiej, kupuj przez Internet, odsprzedawaj(bardzo modne!) i nie wyrzucaj,  a przekaż dalej.  Te zasady, przestrzeganie ich, daje mi poczucie, że robię coś dla swojej planety. Staram się nie być tylko pasożytem, ale również dawać coś od siebie. To mój skromny wkład w ochronę planety, bo nie będę z organizacją green peace prowadzić manifestacji. Ale jednak z ich nieskłamanej troski o naszą Matkę Ziemię zrodziła się prawdziwa  kultura odpowiedzialnego życia.


Ty masz wpływ na swoje życie. Naprawdę uważasz, że jakkolwiek możesz zmienić całą machinę? 
Tak naprawdę na ekofashion mają wpływ zarówno konsumenci, jak i producenci. My, jako świadomi konsumenci, mamy wpływ na wybór produktu, dążymy do osiągnięcia konkretnego celu np. kupno bluzki, czy sukienki. Projektant jest zobligowany zaś w tworzeniu dzieła w oparciu i poszanowaniu zasad dążących do ochrony środowiska naturalnego.


Robię to, co mogę. Ziemia jest jedynym dobrem ekonomicznych, którego nie przybywa. Możemy dodrukować pieniędzy, ale ziemi już nie. Chętnie dzielę się swoimi rzeczami, przerabiam stare rzeczy, oddaje rzecz komuś- i nie chodzi tylko o oddawanie potrzebującym. Oddaje koleżance, której jakiś czas temu moja bluzka się podobała i jest bardzo w dobrym stanie. Może i ja potem coś dostanę?


Słyszałam ostatnio o  odpowiedzialnym łańcuchu produkcji? Brzmi odrobinę niemożliwie!
Ekologiczny łańcuch produkcyjny jest to jednym słowem tworzenie ubrań w oparciu o poszanowanie zasad ochrony środowiska, zdrowia konsumentów oraz warunków pracy osób biorących udział w procesie produkcji.
To, że sukienka wyprodukowana jest z bawełny, nie oznacza, że jest ekologiczna. Na wyprodukowanie zwykłego bawełnianego t-shirtu potrzeba 20 tys. litrów wody do wypłukania, setki tysięcy peptydów, które spowodują, że koszulka nabierze odpowiednią formę. A jeżeli ma być biały to trzeba go zafarbować. Trzeba mieć świadomość tego, że to co jest naturalne nie zawsze jest ekologiczne. Jak nagle wszyscy przerzucimy się na drewno – bo przecież ekologiczne, zdrowe, naturalne – to za chwilę wytniemy wszystkie drzewa. 

Korporacje w celu optymalizacji kosztów produkcji często przenoszą swoje fabryki do krajów wschodnich. Można powiedzieć, że ten temat wykracza poza etykę ecofashion, jednak jest on tak samo ważny jak pozostałe aspekty produkcji. Na metce nie znajdziemy informacji, kto to wyprodukował, w jaki sposób, ale są organizacje, które starają się stać na straży eko i fair trade. 


Tak naprawdę, my sami napędzamy machinę. Jeżeli my nie będziemy kupować nieekologicznych ubrań, nikt nie będzie tego produkował. Nie chodzi też o to, żeby zupełnie nie kupować, ale robić to całkowicie świadomie. 


Naprawdę myślisz, że realne jest prowadzenie tylko ekologicznej produkcji?
To tylko od nas zależy. Jeśli świat przez wiele, wiele lat, funkcjonował tak, a nie inaczej, nie zmienimy tego nagle. Jest to powolny proces, ale może być efektywny.

Jak nie zwariować? Idę do sklepu, szukam tych ekologicznych rzeczy i nie ma! Co teraz?
Jest bardzo mało producentów, które się do tego stosują, bo w tym momencie koszty produkcji nie dawałyby im takich zysków, jak dają teraz. Należy trochę pomyśleć i znaleźć złoty środek. 

Może ecofashion powinien zacząć się od czołowych projektantów, by potem poprzez sieciówki dotrzeć do jak największej liczby odbiorców?
I to zaczyna się dziać! Stella McCartney jest czołową projektantką, która tworzy w nurcie ekofashion. Oprócz tego jest weganką, co oznacza, że nie korzysta z tkanin, w produkcji których brały udział zwierzęta. Wszelkiego rodzaju futra, wełny odpadają, ale przyglądając się tej kolekcji, widzimy że jest bardzo fajna! Zgodna z aktualnymi trendami, kolorowa! Stella zaszalała, mimo ograniczonym możliwościom. Jest takie przekonanie, że ubrania ecofashion są nieładne. Myślimy, że skoro Eco  to ktoś wyjdzie zaraz w sukience z makulatury. Okazuje się, że można zrobić coś fajnego! Wymieńmy też Dom Mody Alexandra McQueen’a, Moschino, Kenzo a w Polsce dla przykładu Paradecka, Maldoror. 

(Ekologiczna kolekcja lato 2013 do zobaczenia tutaj: http://www.stellamccartney.com/experience/en/the-collection/summer-2013/

Jak jednak zostać ekologiczną, kiedy co sezon wchodzą nowe trendy?
Vivienne Westwood, weteranka świata mody, jeden ze swoich pokazów transparent z napisem „don’t buy clothes!”. W pierwszym momencie wszyscy recenzenci zastanawiali się o co chodzi. Jej zaś chodzi o to, jeżeli mamy w szafie ubrania, to przeróbmy je na kształt kolekcji! Moda wraca, a nieprawdą jest, że zmienia się jak w kalejdoskopie, to mit, który napędza tylko koniunkturę. Moda ma swoje koło i zgodne z tym się kręci.




A jeżeli pomysły Vivienne są dla nas zbyt ekscentryczne?

DIY- do it yourself. Nie namawiam co prawda, aby każda z nas stała się teraz perfekcyjną panią domu, która potrafi  gotować, malować, szyć i w między czasie wychowując dzieci. Ale są krawcowe, które nam bardzo chętnie pomogą. Na pewno nie jest to taki duży koszt, jak kupno nowej marynarki z Zary. Rzecz, która została wyprodukowana w sposób nieekologiczny, zawsze taka będzie. Podnosimy zaś jej wartość ekologiczną wrzucają ją w tzw. drugi obieg. Jeżeli mamy problem z pomysłami, inspiracjami polecam Internet. Blogerki są mistrzyniami świata w przerabianiu. 


Widzimy jednak celebrytów, którzy na każdej imprezie mają inne ubranie i możemy czuć się lekko onieśmieleni tym, że nas na to nie stać.
Anna Wintour, naczelna redaktor Voque’a powiedziała fajne zdanie: „Często ubieram tą samą sukienkę po 20 razy. Traktuję to jako recykling” Młodym gwiazdom zaś wydaję się, że co imprezą muszą ubrać coś nowego, a to nieprawda! Sztuką jest wyciągnąć ze swojej garderoby coś po raz dwudziesty i zrobić to tak, aby wyglądało inaczej.

Jeśli jednak chcielibyśmy zaopatrzyć się w rzecz od ekologicznego projektanta, ale na naszą kieszeń. Co wybrać?
Joasia Paradecka tworzy tylko z materiałów znalezionych w lumpeksach. Każda rzecz jest niepowtarzalna, nie ma dwóch rzeczy takich samy! 

Bo trashing wydaję się dla mnie już zbyt ekscentryczny!
Trashion(trash-śmieci, fashion-moda) czyli tworzenie mody ze śmieci, czyli z rzeczy, które powinny już dawno być wyrzucone, a dostają drugie życie. Możemy to bardziej uznać za dziedzinę „haute couture”, aniżeli ready to wear. Jest to wielkie pole do popisu dla młodych projektantów.


W ostatnim czasie bardzo modne stały się lumpeksy.
Kiedyś kojarzyło nam się to niestety bardzo negatywnie, sama miałam opór, żeby tam wchodzić, bo wydawało mi się, że są tam rzeczy brudne, zużyte. Jest to nieprawda. Często możemy znaleźć tam perełki. Fajnie jest, że to się stało trendem. Celebryci, gwiazdy też tam kupują. Prawdą jest, że osoby starsze mają problem, aby wejść do lumpeksu. Wydaje im się, że to tak jakby nie było stać na ubrania ze sklepu. To nie o to chodzi! To, że nas stać na ubrania z sieciówki, a mimo to idziemy do lumpeksu, świadczy o naszym świadomym podejściu do otaczającego nas świata.


Są też ryneczki!

Targowisko w Gdańsku, na Przymorzu, czy w Sopocie na Wyścigach we wtorki i piątki z rana. Za 2 zł kupuję chustę, którą przerabiam i mam letnią tunikę. Jeśli robimy coś, przetwarzamy, mamy pewność, że nie spotkamy nikogo ubranego tak samo. W modzie tak naprawdę liczy się indywidualny look!

Fashion to nie tylko ubrania, ale też design!
To też przedmioty użytku domowego. Meble możemy odświeżać. Często coś wyrzucamy, zamiast zastanowić się, czy nie uda się tego odrestaurować. Wiem, że może to być trudne, ale ostatnio sama to zrobiłam. Muszę się pochwalić! Kupiłam stół za 20 zł z wypaloną dziurą na środku. Wyszlifowałam, odmalowałam, świetnie się przy tym bawiłam. Wyszedł mi stół podobny do tego z Almi Decor za około 2 tysięcy, a ja go zrobiłam za 50 złotych.  Ecofashion daje wielką przestrzeń na indywidualność.






Ja zrobiłam skrzynkę na torebki po… skrzynce na jabłka, a pojemnik na gazety znalazłam na wystawce, przemalowałam na biało, przewiązałam szarą wstążką i spisuje się znakomicie.
Kiedy kupujemy w Ikei, są to rzeczy tendencyjne, a kiedy robimy to sami, zawsze jesteśmy stylowi. Mam łóżko na drewnianych paletach, które bardzo długo będzie stylowe! 




Pod koniec roku na rynku ukaże się książka Wioli Wabnic "Ecofashion- sposób na życie". Wpisujcie już dziś na listę" must have"! :)



sobota, 23 marca 2013

WWF godzina dla Ziemi

Mając czasem na sumieniu biedną planetkę Ziemię, włączcie się do inicjatywy! Dziś o 20:30 gasimy wszelkie światła na godzinę, po to by dać Ziemi odetchnąć i pokazać chęć zmian!

 "Godzina dla Ziemi WWF to szansa, aby pokazać nasze zaangażowanie w ochronę środowiska nie tylko przez jedną godzinę, rok, ale na co dzień.


W 2012 roku w ramach Godziny dla Ziemi WWF światła zgasiły setki milionów ludzi z ponad 5 000 miast, w 150 krajach na wszystkich kontynentach. W Polsce do akcji oficjalnie przyłączyło się ponad 50 miast i ponad 30 000 osób! 


(...) zgaśnie iluminacja Opery w Sydney, Emipre State Building w Nowym Jorku, Bramy Indii w Delhi, Wieży Eiffla w Paryżu, Bramy Brandenburskiej w Berlinie, Big Bena w Londynie i… Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie"


By było ciekawiej, do akcji włączyły się samorządy lokalne, znani i lubiani, gwiazdy, gwiazdeczki, firmy jakieś i inni :) Zabawa polega na tym, że im więcej ludzi weźmie udział- tym zabawniejsze wyzwanie dla celebrytów!

Osiagnięto już 2 progi fanów:

10 tysięcy, więc dla Warszawiaków postawią 100 stojaków na rowery


20 tysięcy, więc Paulina Stępień z kotlet.tv stworzy wegańskie menu na cały dzień! Czekam z niecierpliwością :)



Pomóżcie,bo jeśli...





a gdy... 







Więcej wyzwań na http://www.godzinadlaziemi.pl. I pamiętajcie- wyłączcie światło o 20:30. Ciao!

piątek, 22 marca 2013

Babi targ

Jeśli macie za dużo ubrań...
albo za mało...
lub nie macie pomysłu, co robić w jutrzejsze południe...





"Tylko tu wymienisz swój sweterek na czyjąś cudną sukienkę a bluzeczka od teściowej w jej ulubionym wrzosowym kolorze wreszcie znajdzie odpowiednią dla siebie osobę.

BABI TARG to lokalna odmiana znanych i coraz bardziej popularnych w Polsce „swapping parties”, polegających w głównej mierze na wymianie ubrań, butów i innych dodatków. BABI TARG jest najstarszą imprezą tego typu w Polsce, organizowaną regularnie od 2007 roku w Poznaniu i wielu innych miastach (m.in. Poznań, Bydgoszcz, Szczecin, Gdańsk i Kalisz). Przyciąga setki miłośniczek niebanalnych ubrań. Podczas spotkania można wymieniać odzież, buty, dodatki, biżuterię, ale również i kupować. Za niewielkie pieniądze uczestniczki imprezy mogą upolować niepowtarzalne ubrania czy wyjątkową biżuterię.

Założenie imprezy jest takie, by ubrania czy dodatki, których już nie nosimy, które nam się opatrzyły czy znudziły lub były po prostu nietrafionym prezentem i teraz ukryte są na dnie szafy, wymienić na coś innego. BABI TARG to także świetna okazja, by za grosze kupić ciekawe ciuchy czy biżuterię, bo, jeżeli transakcja wymiany nie dojdzie do skutku, zawsze można negocjować zakup."



Wpadajcie więc do ZATOKI SZTUKI, od 12 do 15. Jeśli tylko chcecie kupować, miejcie w kieszeni piątaka, jeśli też sprzedawać- dychę. Ja będę na pewno, a jeśli wolicie spać w domu, niż wspierać proekologiczną akcję- obiecuję zdjęcia :)

czwartek, 21 marca 2013

EKO

Pomysł ekologicznej serii narodził się w mojej głowie już jakiś czas temu. Teraz, kiedy jest mnóstwo sprzyjających imprez, czas w końcu to zrobić!

Zaczniemy od wywiadu o ekologicznej modzie z Wiolą Wabnic przekonując, że ten rodzaj designu tez może być atrakcyjny. 

www.wwabnic.blogspot.com

Potem, zostając w tematyce modowej zajrzymy do sieciówkowego magazynu, zapoznając się z ekowskazówkami gwiazd i słowniczkiem pojęć, który każdy musi znać! 



Powymieniamy się ciuchami na świetnej pro-recyklingowej imprezie, by wieczorem zgasić światło z WWF-em! 

www.babilad.pl
www.wwfpl.panda.org





















Zaproszę Was przy tym na innowacyjny na skalę krajową festiwal promujący zdrowy styl życia, gdzie znajdziecie i mnie :)

No to hop!

Wywiad z Wiolą jutro, jak tylko ustalimy, czy w końcu chciałaby być w Greenpeace, czy nie... ;) Jak myślicie?

wtorek, 19 marca 2013

Choroba

W czasach, kiedy byłam jeszcze mała stan organizmu zaatakowany przez bakterie wspominam całkiem nieźle. Oprócz tego, że zasypiałam, kiedy lekarka z szóstego piętra do mnie mówiła, wymiotowałam przez ramę łóżka(a to było łóżko piętrowe...) było fajnie. Mama robiła mi herbatki,całe dnie leżałam w łóżku oglądając albo Flinstonów, albo Tom'a&Jerry'ego, przy roztroju żołądkowym wcinałam paluszki i coca-colę. Nie musiałam chodzić do szkoły,by potem przepisywać godzinami zeszyt od polskiego, myśląc przy tym, że mi ręce wejdą w ... Odpadną. Było fajnie. 
Kiedy stałam się stara, nikt nie dba o mnie, jak wtedy. Choroba wiąże się dla mnie z dużym nakładem finansowym i małym jego zyskiem z powodu konieczności zrezygnowania z pracy. Co prawda, odkąd usilnie leczę się niechińskim czosnkiem-jest lepiej, ale jedzenie wielkiego słoika miodu na tydzień ekonomicznym nie jest. Nie mam siły zrobić sama herbaty, więc pije wodę, co może i zdrowa jest, ale zimna cholernie. Rosołku sobie nie zjem, bo odkąd w piątej klasie powiedziałam "nie dla mięsa" trzymam się konsekwentnie. Muszę sama sprzątać osmarkane chusteczki, chociaż wolałabym, żeby zrobił to ktoś inny, ale wszyscy w pracy. Nie mam już nawet telewizora w pokoju, cholera! Kiedyś choroba mogła dla mnie trwać w nieskończoność, teraz niech nie trwa ani dzień. Mieli rację ci, co mówili, żebym nie chciała dorosnąć.

A już za niedługo mam dla Was niespodziankę :) Tydzień o tematyce stricte... kto wie?

środa, 13 marca 2013

Slow, slow, slow...

Słyszeliście kiedykolwiek o slow food? Z czym i jak się je,  jeśli w ogóle się je... Ja przekonuje, że warto, więc jeśli wpadnie Wam jutro w ręce magazyn 'Pod prąd"- szukajcie mnie :) Ogromne dzięki dla pana Jacka Szklarka za możliwość wykorzystania jego słów! A jeśli jesteście trochę bardziej nowocześni... http://podprad.pl/archiwummagazynu/1468-przebudzenie-nr-43-marzec-2013- właśnie tu znajdziecie wersję elektroniczą. Warto, bo...


truskawki najlepiej smakują latem

racuchy jabłkowo-cynamonowe zrobione z niezielonych,
nieświecących jabłek też...

pizzy lepiej mniej, a z prawdziwą mozzarellą...
ziemniaki zapiekane w piekarniku  są lepsze od fryt z Maca!

koktajl malinowy lepszy niż jogurt owocowy ze sklepu

czego chcieć więcej? 

A wszystkim tym, którzy tu zaglądają


Slowfoodowe inspiracje, informacje znajdziecie na http://www.slowfood.pl/. Zerknijcie koniecznie!

poniedziałek, 11 marca 2013

Tępa baba ze sklepu jubilerskiego

Mając niedużo, ale dobrej jakości biżuterię, jakże byłam zmartwiona, gdy okazało się, że moje kolczyki perełki maja popsute zapięcia. Okazało się to co prawda zaraz po otrzymaniu ich, czyli jakiś rok temu, ale czasu nie było zawieźć do reklamacji. Kiedy w końcu, po otrzymaniu nagany od mojego mężczyzny, że nigdy tego nie załatwimy, jak ważniejsze jest dla mnie zrobienie pizzy(sic!), zgodziłam się podjechać do owego sklepu, jakże było moje zdziwienie, że trafiliśmy na tępą babę.

Nie był to byle jaki sklep, przydrożna buda albo stoisko od cyganów, tylko Apart. Mówię więc pani, że mam problem, bo zapięcia od kolczyków po prostu zjeżdżają, co sprawia, że kolczyki się nie trzymają i spadają. Pani ze swoimi tipsowo-akrylowymi paznokietkami postanowiła sprawę wyjaśnić i zrobić oględziny. Ogląda i mówi, że... zapięcie jest krzywe i może bym sobie cążkami wyprostowała? Złoto cążkami! "Znając moje możliwości,mogłabym wyprostować za bardzo" chcąc być miłą odpowiedziałam. Ogląda drugie zapięcie. Też wygięte. Mówi więc, że dla niej to bez różnicy, bo to drugie też spada, niech pani zobaczy. "Dla mnie z różnicą, bo już kiedyś je prawie zgubiłam" . Oczywiście można przyjąć reklamację, ale zabiorę pani kolczyki na ponad miesiąc. No pewnie! Lepiej je mieć w chałupie, ale nie móc nosić bo mają parszywe zapięcia. 

-Kiedy pani zauważyła wadę?
-W lipcu.
-Nie mogę tak napisać, bo ma pani 3 miesiące od zauważenia wady na zgłoszenie jej.
-To niech pani napisze tak, żeby było dobrze.

Wyobrażacie sobie, że idziecie do obuwniczego z rozklejonym pantoflem(skórzanym, aby dodać dramatyzmu!), a tam mówią wam, żebyście sobie super glue za piątaka kupili i skleili buty? Nasz klient, nasz nie pan.

Apart w CH Wzgórze- szczerze, nie polecam!

czwartek, 28 lutego 2013

Młodzi, gniewni

W podręcznikach psychologii mówią, że młodość ma to do siebie, że się sprzeciwia. Sprzeciwia się i dobremu, i złemu, sprzeciwia się nawet sprzeciwom, zasadę sprzeciwu kontynuując.  Nie zdziwiłam się więc, gdy młodzi sprzeciwieni, nazwani po obserwacji gniewnymi, wsiadając do środka komunikacji miejskiej, postanowili uraczyć wszechobecnych studentów, wraz z jednym hipsterem na czele, muzyką gniewnych, zwaną dalej hip hopem.
Młodzi gniewni w zależności od klasy społecznej charakteryzują się różnorodnością gustów muzycznych, to fakt. Trafiliśmy niestety na zagniewanych dresów szelestów, więc gdyby ktoś zapomniał, jaki jest najczęstszy przerywnik zdania w języku polskim, mógłby sobie zupełnie bezproblemowo przypomnieć, co chwilę kurwy słysząc. Lecą więc kurwy, na lewo i prawo, aż człowiek sam głupieje i myśli sobie "ja pierdole, co za gówno". Chciałam włączyć więc sobie za pomocą mojego nie-smartfona i zielonych słuchawek Brodkę, wpisując się powoli w klimat weekendowych wojaży. Nie udało się.
Do akcji wkroczył w lorderowsko-waderowym płaszczu wcześniej wspomniany hipster. Na trzech, małych, jeden stary. Na trzech łysych, on w lokach do ramionek. No i nie wyglądał na fana tej muzy ulicy. Czy byście mogli wyłączyć, ale im to nie przeszkadza, ale mu przeszkadza, ale im nie i "ch.j". To usiadł. Pojedynek klasowo- pokoleniowy obserwowali wszyscy, więc hipster się nie poddaje. Znowu wstał i zaczepia i ględzi i siada obok nich i próbuje nawet wyrwać ten telefon. Nie mógł popsuć, bo by młody musiał kolejny ukraść, trzeci w tym miesiącu. Młodzi gniewni nawet wstali na chwileczkę broniąc kompana swojej podróży na gapę. Gdy hipster wysiadł na Politechnice, wszyscy się śmiali. Nie z młodych gniewnych. Ze starego wkurwionego. Dresy vs. hipster. 1:0.

http://www.trekearth.com

Zdjęcie nie jest przypadkowe. Kto odgadnie, co to? 

czwartek, 21 lutego 2013

Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego

Z okazji Międzynarodowego Dnia Języka Ojczystego... historia snu Jacka :)

Od zawsze bałem się ciemności. Wczoraj, byłem tak zmęczony, że poszłem spać już o 19, kiedy na dworzu było jeszcze jasno. Zawsze przed zaśnięciem włanczam lampkę, tą, którą dostałem od cioci Halinki(tej, używającej tak mocno pachnący perfum) na czterdzieste urodziny. Niestety, nie włączenie lampki skończyło się dla mnie katastrofą. Śniło mi się, że jestem w Zakopanym i chce wejść na jakąś górę, oglądnąć ponoć niesamowity widok. Postanowiłem iść po najmniejszej linii oporu i skręciłem w tą uliczkę, która wydawała się być najkrótszą drogą na szczyt.  Nagle zaczełem spadać w dół, a cofanie się do tyłu nie pomagało. Większa połowa mojego ciała zniknęła, a ja zamiast wziąść się w garść i wymyśleć coś sensownego, stałem jak głupi. Na szczęście, znalazłem kogoś torbę, która pomogła mi przetrwać zamieniając się w spadochron. Proszę panią, co może oznaczać ten sen?


Błędy(jakiekolwiek!) czterdziestoletniego Jacusia piszcie w komentarzach- zobaczymy, kto jest miszczem polskiego ;)


piątek, 15 lutego 2013

Jak dokuczyć kanarowi?


Państwo prawa ma to do siebie, że obowiązuje w nim prawo. A że konstytucja wspomina, że Polska, jakżeby inaczej, państwem prawa jest, nie wolno bezprawia szerzyć, w związku z czym dupska bezprawnie(za darmo!) wozić po mieście środkiem komunikacji masowej NIE WOLNO!

Na straży prawa stoją więc, wysoce wykwalifikowani mężczyźni. Nie każdy wie, a podejrzewam, że teraz to już nikt, że owe KANARY nazywali są tak dlatego, że kiedyś nosili czapki z elementami koloru kanarkowego. Na przestrzeni lat jednak, ich strój ewaluował do kruczej czerni, a najlepiej wyglądające czarne spodnie to... sztruksy, bo jakżeby inaczej. Kanary noszą więc sztruksy i dresowe kurtki, wzbudzając tym niesamowity respekt, jak na strażnika prawa przystało. Kiedy owy kanar w swojej ptasiej gromadzie stoi na przystanku łatwo go więc rozpoznać. Na ten widok reakcje pasażerów są różne, a dwie najczęściej spotykane, to albo poszukiwanie biletu, albo... ucieczka. Oczywiście, gdybyś wiedział, jak Cię potraktują też byś uciekał, ile sił w nogach.

Czasem uczciwie skasowany bilet nie wystarcza. Legitymacja uprawniająca do ulgowego przejazdu też nie. Nawet, jak jesteś atrakcyjną seksi blondynką(tak mi przykro Natalio!) też nie. To wszystko nie wystarczy, aby kanar nie potraktował Cię jak przestępcę, którego wykroczeniem jest eksploatacja siedzeń w SKM. Gdy jednak  w wagonie obok siedzi jakiś pijaczyna, śmierdziuch, albo dresów więcej niż ich ferajna zasady sprawdzania biletów się zmieniają, ale generalnie... Muszą być chamscy i już. Ze swoją ekipą trzaskają więc drzwiami, idąc w szeregu jeden z drugim, a że dostaniesz z łokcia z plecy(pisałam już, że noszą dresowe kurtki...) to się ciesz, że nie w ryj. Gdybyś wiedział, że ostatnio jeden kanar, na straży prawa stojący, ukradł w galerii handlowej kurtkę i próbował szmychnąć innemu strażnikowi prawa, ochroniarzowi, cieszyłbyś się, że dostałeś TYLKO z łokcia. 

W razie czego nonsensopedia radzi, jak dokuczyć kanarowi :)

  • Jeśli wcześniej rozpoznajesz kanara, a masz bilet miesięczny, pokaż mu go przed rozpoczęciem kontroli.
  • Kiedy zaczyna się kontrola, podejdź nerwowo do drzwi pojazdu. Kiedy pełen nadziei kanar do Ciebie podejdzie, wtedy pokaż bilet.
  • Kiedy podchodzi do Ciebie, zacznij długo i nerwowo szukać biletu. Kiedy zacznie się cieszyć, że Cię złapał, wtedy wyjmij i pokaż bilet.
  • Możesz też poczekać do wystawienia mandatu. Kiedy już zaczyna cię spisywać, pokaż mu bilet miesięczny, który właśnie znalazłeś.
  • Jak kanar pyta „a bilecik jest?”, spokojnym głosem odpowiedz „jest” i obserwuj jego zdziwiony wzrok, zanim do niego dotrze, że masz mu go pokazać.
  • Nigdy nie dawaj kanarowi biletu do ręki. Zawsze tylko OKAZUJ bilet, najlepiej z jak największej odległości.


wtorek, 5 lutego 2013

Być fit!


Zaczęło się. Gdy zapomniało się już o postanowieniach noworocznych, o tym by nie jeść tak dużo słodyczy, by nie pić tyle piwska, i najważniejsze, najpopularniejsze i najczęściej nierealizowane”chcę schudnąć”, na horyzoncie pojawia się wiosna. Wiosna zaś ma to do siebie, że natura się odradza, wszystko kwitnie, śnieg topnieje i takie tam... Człowiek więc, będący częścią wielkiego systemu zwanego wszechświatem, pragnie się dostosować, więc z postanowień noworocznych przeskakuje szybciuteńko do postanowień wiosennych. Kolejne „chce schudnąć”. W perspektywie widzimy przecież jeszcze lato, a wiadomo, że jak lato, to i nóżkę się pokazuje i bajseps przed wyjściem na plaże pompuje...

Zaczynam od piątku! :)
W powietrzu unoszą się rozmowy stricte    jednotematyczne. Przysiady podnoszą pośladki, brzuszki robimy tylko do momentu spięcia. Ewka Chodakowska zbiera coraz większe rzesze fanek(i fanów!). W sklepach sportowych ogromne przeceny, ale co z tego, jak po pomiarze na specjalistycznej maszynie okaże się, że masz lewą stopę lekko rotującą(sic!), cokolwiek to znaczy, w związku z czym, najtańsze buty, to te za 3 stówki, proszę paniĄ. Wpada człowiek w wielki szał bycia fit. Jak co roku.

Nie je się słodyczy, nie pije się piwa, nie wcina się pizzy, mimo że w Pizza Hut festiwal(gdzie nawet ja, niejedząca mięsa, się najadłam okropnie!). Niektórzy nawet, szaleńcy, zapominają, że po drodze jest jeden dzień. Dzień, będący ulubionym zaraz po moich urodzinach. Wiecie o co chodzi? Tłusty...

Ah, jak ja kocham tłusty czwartek! Bo niektórzy nie ćwiczą by być fit. Niektórzy ćwiczą, by jeść więcej słodyczy!


A jak macie ochotę na maksymalne przygotowanie do wiosny, oczyszczenie i mnóstwo jogi... Szczerze polecam!

poniedziałek, 28 stycznia 2013

Zimowisko okropisko

Minusowa temperatura potrafi wymrozić. Podobno bakterie, wirusy, stopy, nos i ręce. Skutecznie także wymraża mózg, nie zapominając o procesach twórczych. W taki oto sposób, mam dziurę we łbie niesamowitą, to na pewno przez to, że nie nosiłam czapki. Myślę codziennie, że to na pewno przez zimno, że to taki kryzys zimowy, zmęczenie organizmu i inne wymówki, a nie wyczerpanie się mojego jakże ogromnego i fantastycznego talentu pisarskiego :)) Na usprawiedliwienie, zerkajcie na stronę http://ekomama.pl/ gdzie recenzje eko kosmetyków m.in. mojego autorstwa, a w lutym recenzje dwóch książek na http://podprad.pl/ksiki Może gdy w końcu zmuszę się do napisania tekstu o slow foodzie, mózg pod wpływem pracy jakoś odparuje i znajdziecie tu też coś dla siebie? Liczę na to!

 A jak macie tekstowe pomysły, czekam :)

piątek, 11 stycznia 2013

Mistrzynie makijażu vs. zagorzałe naturalistki


Słyszałam gdzieś (między jedną głupotą wypowiadaną przez mężczyzn, a drugą :)), że kiedy Bóg stworzył kwiatki, mówił „piękne”. Kiedy stworzył rybki, mówił ”piękne”. Chłopu powiedział, że idealny, a babce, że.. „Będziesz musiała się malować”. W taki właśnie sposób powstał ogromny przemysł kosmetyczny, gdzie znajdziesz i pomarańczowe fluidy i białe pomadki. Jest popyt, jest podaż.

Jako że sprawa nałożenie odpowiedniego podkładu, pomalowania rzęs i różu wydaję się aż nadto skomplikowana, babeczki robią błędy. Mniejsze, większe i ogromne. Są takie, które zatrzymały się w latach 80-tych. Nie kojarzycie? Oprócz kręconych blond włosów w nadmiernej ilości skumulowanych na grzywce, pojawiają się oznaki w postaci mocnych(rzecz by można) oczojebnych różowych ust, ogromnej ilości połyskującego, koniecznie NIEBIESKIEGO cienia na powiekach. Są i panie, których życiowym hasłem jest „więcej znaczy lepiej”, w związku z czym, podkładem wysmarowalibyśmy pań ze trzy, a tuszem do rzęs wypastowalibyśmy buty całej ekipie arystokratów francuskich. Inne znane przypadki, to panny bezbrwiowe, panny różowy placek na polikach, panny biała szyja- pomarańczowa twarz- białe uszy. Panny smokey eyes, w stylu asienaebałam. Te wszystkie panie stawiamy z jednej strony, bo po drugiej...

Panie naturalistki! One mają rzęsy długie, że nie potrzebują tuszu. Te podkłady okropne zapychają cerę. Pomalowane oczy się rozmazują przecież, pomadki wysuszają usta, a zrobienie kreski eyelinerem to wyzwanie na miarę zdobycia Kilimandżaro. Że rzęsy długie, a rzadkie-nie szkodzi. Że podkład są mineralne-nie szkodzi. Że są już pomadki mające w składzie substancje nawilżające- nie szkodzi. Tak mnie Bóg stworzył, a że nos czerwony okropnie, oczy podkrążone jak po nocy przepitej( i to codziennie!), nie szkodzi.

Kiedyś, będąc okropnie chorą, ogarnęłam swój look używając trzech kosmetyków i poszłam do szkoły. Wtedy właśnie poczułam moc ODPOWIEDNIEGO makijażu, gdy kumpel, po chwili gadki i dowiedzeniu się, że jestem chora, powiedział:

-Nie widać.
-To makijaż. 
-Nie widać.

Wtedy właśnie, makijażowe mistrzynie dostały po gębie tak samo jak naturalistki. Wygrałam ja-chora, maźnięta podkładem, tuszem i bronzerem. Voilà!

Jeśli myśleliście, że się opindalam przez ten czas, co mnie nie było, to... na dniach info, co w trawie piszczy! :)