Strony

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Wesołych świąt!

Między karpatką, a piernikiem :)

Wszystkiego dobrego,
mnóstwa pozytywnej energii,
życia w zgodzie ze sobą i swoimi przekonaniami!

Smacznych uszek, makowców, grzybowej, mnóstwa udanych prezentów! Kevina w telewizji, przejedzenia od słodyczy, litrów grzańca!

Dziękuje Wam za odwiedziny, za to że jesteście ze mną już prawie 10 miesięcy- jesteście wspaniali!

Udanych Świąt!



I żebyście widzieli renifery : O


czwartek, 20 grudnia 2012

Koniec świata

Zaplanowali koniec świata na przedświąteczny okres. Człowiek będzie pędził z karpiem pod pachą, piernikiem pod drugą, w zębach mając kapustę i groch.  I ma jakieś tsunami trzasnąć, w szczegóły jeszcze nie wchodziłam.  Możemy na Sopot wyskoczyć na jedną z imprez z cyklu Apokalipsa. Mam jeden chleb zamrożony, orzechów trochę i mnóstwo kasz. Chcecie to wpadajcie! Ze smutku, że koniec świata napijemy się, jak nigdy dotąd i zrobimy sobie(w razie, gdyby te Indiany się pomyliły) swój własny koniec rzeczywistości, zwany kacem. A nawet, jak jednak będzie ta fala ogromna, to będziemy zbyt pijani, by dostrzec. Gdyby jednak impreza końcowoświatowa przedłużała się, i słabsze osobniki wyginęłyby już dawno, albo gdyby była bida okropna i nędza, pamiętajcie! Nie palcie nigdy historycznych zbiorów z bibliotek narodowych, jak w tym filmie! Nie kłóćcie się! Nie opuszczajcie stada! Możecie z to zjeść moje pośladki, gdybym zamarzła. Naje się całe plemię, a ja zawsze lubiłam karmić ludzi, bo to dla mnie radość, jak im się uszy trzęsą od wcinania. Wracam więc do świątecznego gotowania. Gdyby jednak znowu kłamali :)



środa, 19 grudnia 2012

Przeklęta świąteczna czerwień


Mała niespodzianka!  Wyszukałam świąteczny tekst sprzed... dwóch lat!


Kiedy od końca listopada zaczyna być słyszalny głos Georga Michael’a śpiewającego „Last Christmas”(swoja drogą ciekawe, czy nadal wszyscy chętnie podśpiewywali by sobie to, gdyby wiedzieli, iż wypowiadane „i gave you my heart” pisane było z myślą o odbiorcy- mężczyźnie; )),  a na wystawach kwiaciarni pojawia się grubaśny bałwanek, z jeszcze bardziej grubaśnym Mikołajem i zawsze szczupłą Śniężynką(jak ona to robi!?), to znak, że nadchodzi ten czas. Święta! Atmosfera aż unosi się w powietrzu, kupujemy”cynamonowe ciasteczka”, które z cynamonem mają tyle wspólnego, co ja z wcześniej wspomnianą Śnieżynka. Myślimy o prezentach, na które można wziąć kredyt z Mini Ratką. Choince, z której jak co roku sypać się będą te małe igiełki, malutkie zieluńkie igieluńki, które doprowadzają każdego do wewnętrznego wybuchu następnej wojny, ale przecież pachną  świętami! Zastanawiamy się jak udekorować stół, ażeby rybki lepiej smakowały(nie drogie dzieci, tata wam nie kupił na święta rybki i nie wpuścił jej do akurat wanny, bo wszystkie akwaria były już wykupione…). Możemy nawet bez stresu gotować z „pomysłem na…”. Kevina sobie włączyć możemy(który jednak będzie leciał w święta w telewizji!), "simsy na święta”, psa wcisnąć w strój czerwony, to wszystko popijająć coca- colą, której reklama w tym roku jest zupełnie beznadziejna(drogie dzieci, w tym roku nie ponucicie sobie „coraz bliżej świeta” tylko”it’s christmas time”). Bałwana oczywiście moglibyśmy sobie ulepić, bo śnieg będzie, iść na Pasterkę, bo kościół też będzie…  Szkoda tylko, że nawet tego, co tak łatwe i przyjemne- nam się nie chce. Nie chcę mi się lepić tego grubasa, ani jeść tej biednej ryby, bo zawsze dla mnie śmierdzi rzeką, kolęd mi się nie chce śpiewać, bo zawsze wtedy zastanawiam się, co powiedziałby mój tata, gdybym to ja była w ciąży i powiedziała, że to, co we mnie- to niepokalane poczęcie! Pogotować mogę trochę, bo lubię i jeść też lubię. Świeczki sobie zapale, a co! I to wszystko, co wcześniej wspomniane oczywiście ma swój urok i dla wielu jest bardzo ważne, szkoda tylko, że to takie drętwe, powierzchowne, coraz bardziej snobistyczne(prezenty nie mogą być ręcznie robione, drogie muszą być, drogie!). I wtedy zazdroszczę tym wszystkim katolikom, z krwi i kości, nie tym, którzy nogę ci podstawią, a w niedzielę zawsze są w kościele.  Zazdroszcze tych wspaniałych księży, którzy przypominają, co w tym wszystkim jest najważniejsze- rodzina i miłość.

Ps. Ja lubie święta, bo lubię moją rodzinę. Lampki świąteczne zapaliłam sobie w Andrzejki lejąc wosk, już niestety się przepaliły, bo moja nadgorliwość nie pozwoliła naprawić tacie czerwonej lampeczki, która mogła zrobić zwarcie całej ozdobie. I zrobiła, przeklęta. I fałszywa- czerwona, niby taka świąteczna… 


I jak, i jak? :)



niedziela, 9 grudnia 2012

Hu hu ha!

Droga zimo,

minął już ten czas, kiedy byłaś dla mnie tak ważna. Minął cholernie bezpowrotnie, wraz z dwunastym rokiem życia, albo z tym bałwanem, co jego lepienie w pewnym momencie bawić mnie przestało. Zimo, teraz nie jesteś dla mnie tylko śniegiem i zabawą. Jesteś utrapieniem.

Zimo. Wiem, że ci Twoi kumple- Mróz i Śnieg, przyszli całkiem późno, nie zmienia to faktu, że na zimowe opony mój ukochany musi wydać parę stówek, więc tylko o tym teraz rozmawiamy. Zimo, wolalałym dostać za to ogrom czekolady, żeby przytyć parę kilo, jak to zawsze przez Ciebie, ale czekolady nie dostanę, bo pieniędzy mi zabraknie( na pewno!) bo piździ niemiłosiernie i kaloryfer odkręcam na szóstkę!

Zimo cholerna. Wraz z minus pięć na dworze zaczęły mnie piec policzki, więc kombinuje, czy by tu gębę wysmarować i nie wiem, czy smalec by pomógł. 

Zimo. Musiałam kupić sobie nowe buty, bo tamte skutecznie zniszczyłaś, przez to, że tych partaczy z dróg nie nauczyłaś, że sól niszczy wszystko... Kupiłam sobie więc buty na obcasie, na pewno się za dwa dni wyrżnę, ale to nie szkodzi, bo i tak mnie w krzyżu rąbie od zimna. Zrozum jednak- musiałam sobie kupić takie buty, bo w tych ogromnych kurtkach już i tak wyglądam wyjątkowo papuśnie, więc chociaż nogi sobie wydłuże, a co!

Zimo. Zrobiły mi się przez Ciebie zajady, elektryzują się moje włosy od tych kretyńskich czapek i nawet nakładanie na nie olejów nie pomaga. Ciągle jem rozgrzewającą kapustę, a wiadomo, jak kapusta działa...

Zimo. Ja wiem, że może jesteś fajna, nawet kiedyś, jak niestraszna mi byłaś, to się na śniegu całowałam z takim jednym. Wtedy, byłam młoda i szalona, a teraz mam już dwadzieścia lat i uważam to za wiek na tyle sędziwy, żeby liczyć się na tym świecie.

Posłuchaj więc mojego apelu- zimo, potrzebujemy Cię tylko od 24 grudnia do 1 stycznia. Potem spieprzaj, w try mi ga!

No zimo, posłuchaj się. Posłuchaj się :(