Strony

środa, 4 kwietnia 2012

Uzdrawiająca moc wody!


Zupełnie zdemotywowana pełnym deszczu dniem postanowiłam zabić skutki wroga w postaci zmęczenia jego własną bronią- wodą! Wszakże i włosy pomoczone i buty rozklejone i oko rozmazane... Po głowie maszerowały mi(dosłownie i w przenośni!) małe kropelki wody, które zbierały się w krople, te zaś w strumień. Prawa, lewa, prawa, lewa... Zastanawiałam się tylko, który strumień wybrać po powrocie do domu- prysznicowy, czy większy i poważniej brzmiący „wanienny”. Czy chciałam być starożytnym chrześcijaninem, która wchodząc do rzeki pozbywa się grzechu pierworodnego, czy może nowoczesną dziewczyną rodem z amerykańskich seriali? Moje ciało wiedziało, co dobre. Instynktownie włożyłam okrągły korek w dziurkę od odpływu, ten zatkał odpływ. Zemsta jest słodka,  mawiają. Tak słodka jak czekoladowy płyn do kąpieli, którym zatrułam czyste kule wody. Kolejny punkt dla mnie! Przez chwilę przemknęła mi myśl wrzucenia jeszcze paru mydlanych płatków róż, ale nijaki to pasowało do czekoladowego żelu i deszczowego humorku. Niech mi ta woda dziękuje za łaskawośc, taka cwana jestem. Z kranu wypływał strumień wody, który choćbym chciała nie mógł poruszać się szybciej. Był ociężały, jakiś taki nijaki, zupełnie jak, ja dzisiaj. Spersonifikował się ze mną poprzez moje dotknięcie kurka... Wredny bystrzak. Zostawiłam go w spokoju wychodząc z łazienki, nie będzie się napawał moim cierpieniem. Na stole stała butelka wody. Pomyślałam, że może chociaż ten rodzaj będzie dla mnie dzisiaj trochę przychylniejszy. Nie myliłam się. Porządny łyk przepłynął przez moje spragnione gardełko. Powoli napawałam się optymizmem. Zasłoniłam okno, aby nie widzieć tej katastrofy za szybą i usiadłam wygodnie na krześle.  Zamknęłam oczy. Słyszałam tylko strumień lejącej się wody. Uspokajał. Spowalniał oddech. Wyciszał umysł. Przyciszył go chyba do poziomu „wyłączony”, bo woda się przelała. Głupcy, co mawiają, że od przybytku głowa nie boli! Rzuciłam ręczniki na ziemię, chwyciłam mop. Potem rzuciłam ręcznik, rzuciłam mop. Wskoczyłam do wanny. Mięśnie się rozluźniły dzięki masażowi wodnemu. Uśmiech się sam pojawił, kiedy pod wodą oglądając palce były one takie malutkie. Ciało pachniało czekolada, a cały stres odpłynął wraz z wypuszczoną wodą. Nawet miałam ochotę na... DESZCZOWĄ PIOSENKĘ.






Chcę Cię!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz